środa, 15 czerwca 2011

Różany Lisek i prawie skończony Oktarynek :)

W przerwie pomiędzy blackworkami wyhaftowałam to, co obiecałam Wampirkowi.
Woreczek na suszone kwiatki. Ładnie wygląda, ślicznie pachnie - same plusy ;)


Z tyłu jest otworek, aby można było zmienić wypełnienie na świeże i pachnące. Do tego krótki tekścik, który jest zbyt osobisty, aby go tak publicznie pokazywać. Swoją prywatność jednak, w przeciwieństwie do niektórych, cenię wysoko i nie sprzedam za garstkę uwagi osób postronnych (albo i nie).


Oktarynek prawie skończony. Została tylko ramka. No ale w notce nie może go zabraknąć, jesteśmy ze sobą silnie związani emocjonalnie ;) Kilka smaczków zatem, zanim przedstawię gotowy obrazek.





Całość pokażę na dniach ;) 

Zaraz zabieram się za kolejny blackwork, turkusowo-złoty. Mało blackowy będzie, zupełnie nie mroczniasty.
Efektów końcowych jednak nie spodziewajcie się zbyt szybko. Opóźnienia sponsoruje Wampir i Sims Średniowiecze przez niego przyniesione.

A szczurki moje, Larva, Ubra i Scintilla, znów postanowiły się wyprowadzić z klatki. Same ją otworzyły. I teraz śpią w rogu półki. Aż żal je budzić. Smrodaśna i kudłata kupka szczęścia.

Z okazji okoliczności, które następują w lisim żywocie stwierdzam, że chyba wydoroślałam. Bo cudzy jad zamiast irytować - śmieszy. I zupełnie nic nie zmienia.
Nie w momencie, gdy wszystko zaczyna wracać tam, gdzie być powinno.
Lisi uśmiech. Lisi śmiech.
Powój, jaśmin i goździki.
Z lekką nutką kawy.
Ciepło. Cieplutko. I mlask mlask.


Pozdrawiam ciepło :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz