Dużo się działo, rzeczy nie tylko, niestety, przyjemnych.
Ale przeżyłam i... jest dobrze. A przynajmniej dopuszczalnie dobrze.
Znaczy się - bilans powodów do śmiechu i płaczu jest około remisowy. Więc można uznać, że jest wszystko w porządku ;)
Czasu do hafcenia mało. I jeszcze, jak na złość, czas ten złośliwie się jakby kurczy.
Ale kradnę codziennie, chociażby po kilka minut, zapasy czasowe Szarej Codzienności.
I oto, co powstało przez ostatnie 2 tygodnie ;)
Aby odpocząć od rudości chwyciłam coś optymistycznego.
Latające świnki są bardzo pozytywne i przemiło się je wyszywa :)
Tutaj gotowa wiosna :)
A tutaj rozpoczęte (na dobre) lato :)
Oczywiście, postępy nad liskami również są. Nie tak spektakularne, jak zwykle bywały, ale jednak ;)
Teraz już powoli zabieram się za tło. Może jakoś je w końcu wymęczę... Ale nie wiem, kiedy ;)
Z wielkiej miłości do zbierania rzeczy bezużytecznych (w tym również wspomnień ;)), zapisałam się na TUSAL'a. Pojemniczek już jest, nawet troszkę zapełniony. Tylko przykrywki brak. Na szczęście pomysł na takową już kiełkuje w rudym łbie. I mam nadzieję, że do najbliższego nowiu wykiełkuje na dobre łapkami i wytworzy prześliczne wieczko ;)
A teraz, w ramach ochładzania się, wędruję do pokoju dziennego, gdzie jest stanowczo chłodniej. Nie to, żebym narzekała na pogodę, ależ skąd! Ale tam czekają na mnie mulinki ;)
Pozdrawiam ciepło!
Witaj w TUSALowym gronie!:) Świnki są zabójcze, a lisek - jak żywy!:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFajny blog :D Cały zwierzyniec się wyszywa - świnki, liski, kot a nawet żabcie :D
OdpowiedzUsuńMam takie pytanie - jak się wyszywa na tym tamborku z metalową obręczą? Lepiej niż na takim zwykłym ze śrubką? Jak trzyma materiał?
Pozdrawiam - Asia