Obyło się, na szczęście, bez ofiar (chociaż było blisko).
W tej zabawie fajne jest to, że gołym okiem widać, co ostatnio się wyszywa ;) U mnie w ostatnich warstwach wyraźnie dominują rudości i czerń - dowód na to, że uparcie pracuję nad lisami :)
Wczoraj ukończyłam wyszywanie pyszczków. Zostało mi już tylko tło do wykończenia :)
Jestem przeogromnie z siebie dumna.
A jak zrobię tę czarną plamę w tle to już całkiem będę przedumniasta z siebie ;P
Wybrałam wzór, który będę wyszywać jako następny :) Tylko trzeba mulinkę kupić...
Piękne liski!! Tła nie zazdroszcze bo wiem bo to znaczy wyszywać wielką czarną plamę :P Ale dasz rade!!
OdpowiedzUsuńU Ciebie to widać, że coś przybywa w buteleczce.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam blog i nie ma co się dziwić, bo nie próżnujesz!
Pozdrawiam!
Czyli chyba to co najgorsze przed Tobą :) nie lubię haftować tła :P Zazdroszczę czasu na wyszywanie, bo u mnie ostatnio wolne chwile wypełnione są parzydełkowcani, nicieniami i płazińcami :D
OdpowiedzUsuń